moja podróż zaczęła się przed świtem jeszcze, od dwugodzinnego postoju na całkowicie pustym wybetonowanym parkingu centrum handlowego „janki", jak to brzmi ... centrum handlowe? Miałam sporo czasu, na zmianę obwiniając się o brak odpowiedzialności - zapomnianą parę rękawiczek i czapkę, oraz obserwację tego przedziwnego tworu naszej cywilizacji konsumpcyjnej, ogromnego molochu, wściekle kolorowych i jednocześnie świetnie zaprojektowanych graficznie, według zasady ściągania jak największej grupy odbiorców logotypów potężnych korporacji, na tle pochmurnego nieba i wyjątkowo chłodnego wrześniowego poranka. I jeszcze te masy czarnych wielkich ptaków, krzyczących jak na filmach dokumentalnych z Afryki sępy nad resztkami padliny
… lub gorzej , może oczekujące na pierwsze ludzkie istoty, chcące wziąć udział w tym przedziwnym rytuale zakupowym… ?
Pięknie skomentowany zestaw.
OdpowiedzUsuńdziękuję, komentarze to nie jest moja mocna strona:)ale tutaj tak powstawały i zdjęcia i myśli jednocześnie.
OdpowiedzUsuń